Co z moim wyjazdem do USA?


Nazwa mojego bloga cały czas sugeruje, że pomieszkuję sobie gdzieś w Stanach, zajmuję się dziećmi i jakoś tam sobie żyję. Cóż, rzeczywistość jest trochę inna, ale nie ma sensu zmieniać nazwy bloga, gdyż mój wyjazd za Ocean tylko troszkę się opóźnił.

Źródło: internet

Jak już wiecie, miałam wyjechać do USA prawie rok temu. Moja aplikacja była (prawie) kompletna, miałam na roomie jedną lub dwie rodziny. Potem okazało się, że mój tata zachorował i nie mogłam sobie pozwolić na wyjazd, który uniemożliwiłby mi przyjazdu do Polski najszybciej jak to możliwe. Już jakoś w maju zeszłego roku postanowiłam pozostać na jakiś czas w kraju a potem na pewno nie miałam zamiaru opuszczać Europy. Popracowałam trochę w cukierni, dzięki czemu mogłam odłożyć trochę pieniędzy. W sierpniu poszłam na pielgrzymkę, co zawsze było moim marzeniem, bo moje siostry były wielokrotnie i mówiły, że chociaż raz w życiu trzeba to przeżyć. Nie jestem jakoś bardzo uduchowiona, ale wspominam to świetnie i chętnie poszłabym jeszcze raz.

We wrześniu rozpoczęłam staż, który trwał do połowy grudnia i który był najgorszą rzeczą jaką miała okazję doświadczyć. Potem pojechałam do siostry, pozwiedzałam trochę Europę i znalazłam się w Essex. Wiedziałam, że prędzej czy później powróci temat Stanów. W Anglii miałam przebywać tylko do końca sierpnia. Hostka zapytała się, czy nie chciałabym zostać do końca roku, na co ja się zgodziłam, więc do Stanów oficjalnie mam zamiar wyjechać z początkiem roku 2018. Jedno z host dzieci suszy mi głowę, żebym została na jej urodziny, które przypadają na 16.01. Ciężko jest mi tak jej powiedzieć "Nie Natasha, nie mogę być na Twoich urodzinach", bo ona mnie tak ładnie prosi. Zobaczymy, jeśli okaże się, że do września nic z tym nie ruszy to może zostanę trochę dłużej. W każdym razie aplikacja już jest prawie uzupełniona. Brakuje tylko wideo i zaświadczenia od lekarza (na wizytę tutaj czeka się dłużej niż w Polsce, a myślałam, że to niemożliwe).

Jest kilka plusów odkładania mojego wyjazdu za ocean. Lecą mi godziny opieki nad dziećmi. Mam już (dopiero?) 1600 godzin w tym 400 spędzonych na opiece dzieci poniżej 2 lat. Moim zdaniem to całkiem sporo, ale nie wiem jakie są standardy. W każdym razie, one cały czas są naliczane, bo mój pobyt tutaj skończy się dopiero pod koniec roku, czyli jeszcze dużo powinno się nazbierać. Drugim plusem jest poprawiający się mój angielski. Chodzę na kurs, za który płacą moi hości. Od września będę uczęszczać na Uniwersytet w Colchester i w grudniu przystąpię do testu mam nadzieję na poziomie nie mniejszym niż C1 (aktualnie jestem na B2). Więc do Stanów pojechałabym z większą pewnością siebie jeśli chodzi o język.

Co więcej, na samym początku mojego pobytu tutaj, moja host rodzina bardzo chciała zarejestrować mnie w OFSTED. Napiszę kiedyś o tym osobny post, bo może komuś się przyda, a teraz chciałam tylko zaznaczyć, że w ramach przygotowań musiałam wziąć udział w kursie udzielania pierwszej pomocy dzieciom i niemowlętom oraz coś co przetłumaczyłabym jako kurs jak w pełni pozwolić dzieciom poznawać świat i rozumieć jego działanie. Obydwie te rzeczy mogłam sobie wpisać w profil, co go, moim zdaniem, bardzo uatrakcyjnia.

Minusem jest to, że lat nikomu nie ubywa. Mam 25 lat, w styczniu skończę 26. Całą przygodę z au pair chciałabym skończyć przed 28 urodzinami, żeby mieć szansę zacząć jakąś karierę w zawodzie i założyć rodzinę.

Wiem, że jeśli chodzi o wyjazd do Stanów mam kilka warunków, które host rodzina musi spełnić, żeby być moim Perfect Match. Będąc dwa razy au pair, nauczyłam się, że nie można iść na ustępstwa. Szczególnie, jeśli mam spędzić rok na drugim końcu świata.
Wypisze tutaj teraz moje wymagania, a potem, kiedy już znajdę perfect match, wrócę do tego postu i będę się z siebie śmiać:
  • lokalizacja: wiem, że wszyscy rzucają się na Kalifornię, jakby nie wiadomo co tam było, ja do tych osób nie należę, tzn. może chciałabym tam polecieć, ale na pewno nie byłby to mój pierwszy albo nawet drugi wybór. Jestem zainteresowana całym wschodnim wybrzeżem od Bostonu po Miami, nie pogardzę też Georgią, Alabamą, Teksasem, stanem Washington i Kalifornią, ewentualnie Illinois. W tej kolejności. Nie chciałabym też utknąć w małym miasteczku, bo dość szybko się wszystkim nudzę.
  • wiek dzieci: nie wyobrażam sobie zajmować się nastolatkami. Jest to dla mnie dziwne i co najmniej nie na miejscu. Wiem, że czasami się tak zdarza, że rodzice mają nastolatka i jedno czy więcej całkiem małych dzieci, ale na to też nie pójdę. Ja chętnie pobędę z półrocznymi dziećmi i takimi do 12 lat. Po tym co mam teraz widzę, że fajnie byłoby, aby mieć cały dzień dla siebie, kiedy dzieci są w szkole i tak muszę wyrobić te 45h, więc nie mam nic przeciwko maluszkom. 
  • liczba dzieci: nie więcej niż 3, chociaż uważam, że to i tak sporo.
  • żadnych stay home mum czy dad. Dwa razy w tygodniu przeżywam załamanie nerwowe, kiedy hostka zostaje w domu i mnie irytuje za każdym razem kiedy się odzywa. Dziękuję bardzo. Nie zrozumcie mnie źle, lubię moją host rodzinę, ale nieomylność hostki działa mi na nerwy czasami.
  • samochód dla siebie. Nie muszę podróżować nim przez całe państwo, ale z tego co czytuję na blogach i co opowiadała mi hostka, to do sklepu trzeba jechać samochodem, a ja nie lubię się prosić.
  • pokój i łazienka dla siebie. Może to jest jakaś podstawa, ale przeglądałam już co najmniej kilkadziesiąt profili rodzin, żeby wiedzieć, że to nie jest oczywiste dla wszystkich. Nie wyobrażam sobie dzielenia łazienki a już na pewno pokoju z nikim. Nie chciałabym, żeby w mojej osobistej przestrzeni dzieci przetrzymywały zabawki albo żeby był to pokój przejściowy (spotkałam się z obydwiema opcjami).
  • nie wymagam, żeby rodzina była jakaś ponad przeciętnie podróżująca i zabierająca mnie na wszystkie swoje wyprawy. Nie będzie to wada, ale nie jest to moje oczekiwanie, sama się potrafię o siebie zatroszczyć.
  • odpada rodzina ze zdaniem "lekkie domowe prace" w profilu. Chyba, że obok tego będzie informacja o tym, że mają kogoś do sprzątania a ja miałabym zajmować się pokojem i bałaganem dzieci, co jest oczywiście zrozumiałe.
  • zwierzęta: kiedyś mi nie przeszkadzały, ale teraz chyba jestem już za stara na mieszkanie ze stworzeniem,, które mnie liże i którego sierść znajduje się w każdym pomieszczeniu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zmiana planów

Pierwsze dni w Pensylwanii i urodziny w New York New York

Zakupowe, stresowe, Oscarowe szaleństwo